wtorek, 13 stycznia 2009

Siekierka na kijek...

Sam nie wiem :-/

Dzisiaj zostałem zakuwać pozostawiając przyjaciółkę samą sobie w domu. Czasami mnie to wszystko naprawdę wkurwia - kuję i nie mam pewności, że to do czegoś dobrego doprowadzi a jednocześnie poświęcam coś, co wiem, że na pewno do niczego dobrego nie doprowadzi. Niepewny zysk zamieniam na pewną stratę.

Jechałem dzisiaj tramwajem, w którym jakiś starszy pan zaczepił chłopaka ze skrzypcami. Dziadek miał rację - schamieliśmy wszyscy, dzisiaj kultury wysokiej już nie ma, jest tylko kultura biznesu. Zatraciliśmy wszyscy poczucie tego co piękne. A potem była długa opowieść o miniaturach muzycznych ("bo to co za długie to już proza a nie poezja, muzyka ma być poezją!"), której nie powtórzę. Cytując Łysiaka: "dożyliśmy takich czasów, że kardynał nie dziwkarz to kaleka". Trzeba więcej?

I właśnie dla takich opowieści i takich współpasażerów nie chcę zamieniać komunikacji miejskiej na samochód. Już teraz jestem samotnikiem, jak się zamknę w samochodzie to zdziczeję do reszty.

1 komentarz:

Grzegorz Raźny pisze...

Chcicałem spróbować podsunąć odpowiedź na pierwszy problem jaki postawiłeś.

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.

Nie wiem, ale może to jest właśnie wskazówka. W końcu Boga szukać trzeba w twarzy drugiego człowieka. A potrzebujący przyjaciel uchyla nagą twarz. Czy warto stawiać cokolwiek ponad to?