niedziela, 4 stycznia 2009

Plumkanie w aromacie kawy

Wciąż korzystam z pustego domu. Wczoraj miałem sobie posiedzieć sam, posprawdzać na ile potrafię zabawiać sam siebie ale w skutek pewnych rozmów z rodziną zmieniłem plany na coś więcej niż tylko jazz z głośnika i ściana jako rozmówca. Dobrze mieć przyjaciół, nawet jeśli tylko wpadają posiedzieć i ponarzekać, że w sosie do spaghetti jest za dużo cebuli :-P

No, draniem nie będę: właśnie dzięki takim wizytom i pogawędkom nie chcę stąd wyjeżdżać i robić "kariery" w oderwaniu od ludzi z którymi lubię przebywać. Wiem, że jest to w opozycji do tego co pisałem wcześniej, przynajmniej w niektórych fragmentach, ale tak to już jest - są chwile kiedy muszę siedzieć sam ze sobą i nie wyobrażam sobie innej konfiguracji świata i takie chwile, kiedy mam do wyboru świadomą depresję albo towarzystwo.

Dzisiaj porządkuję dom, szuflady i głowę. W ruch poszła gąbka, ścierka i podręcznik. Jutro zobaczę na jakich warunkach zostanę w Krakowie... albo przynajmniej będę wiedział coś więcej niż teraz.

Piękne trio: cicho plumkający sobie piano-jazz, dogorywające kadzidełko o zapachu kawy (przynajmniej na początku) i tykający, stary budzik. Potrzeba czegoś więcej?

Brak komentarzy: