poniedziałek, 5 stycznia 2009

Arbeit Lager - dzień do kosza

To będzie płaski wpis jak dzisiejszy dzień. Od rana latam po mieście machając rozpaczliwie rękami by nie utopić się w tym stawie... Kancelaria, sąd, kancelaria i gwóźdź do trumny - musiałem dowieźć wniosek do Pałacu Nieszczęść czyli Grodzkiego Urzędu Pracy. Nienawidzę tego miejsca - zapuszczone zadupie w które złe emocje wrastają z każdym pokoleniem skopanych przez życie pielgrzymów. Już nawet nie smutne ale zrezygnowane, szare twarze w kolejkach tak długich, że wiją się i znikają w załomach, wulgarnie zielonych, prawie szpitalnych korytarzy. Każda wizyta tam sprawia że mam ochotę zrzucić z siebie wszystko i spalić razem ze wspomnieniem tego Arbeit Lager.

Nawet sałatkowy obiad nie pomógł, musiałem odreagować i popołudniu się zdrzemnąć. Próbuję teraz jakoś wykorzystać tę drobiny czasu dzisiaj - poszerzam muzyczne terytoria czytając symultanicznie kodeksy i "Milczące Psy" W. Łysiaka.

Brak komentarzy: