No więc chyba (jeszcze nie ma 24:00...) uda mi się spędzić tego sylwestra samemu. Ciężko było ale chyba się uda :)
Ponieważ mogę siąść w końcu na tyłku i okazja się trafia...
Życzę sobie:
- abym poznał wreszcie swoją rodzinę, może nie całą ale przynajmniej większość
- abym w końcu zrozumiał o co chodzi Zygmuntowi z tym sensem życia
- aby zaczęły mnie otaczać kobiety które rozumieją co do nich mówię i żebym ja w końcu zrozumiał, że to delikatne istotki a nie brać od świntuszenia i obalania autorytetów ;)
- aby ludzie nie deptali mi po odciskach a ja w zamian spróbuję być dla nich miły i dobry i w ogóle...
- abym się nie ze szmacił, skurwił i nie upadł przez żądzę wsadzenia czegoś do garka
- abym w końcu przeczytał i zrozumiał "Grzeczność na co dzień"
- różowych okularów na nosie i tak mocnych, pozytywnych odbić jak w tym roku miałem tych złych i depresyjnych
- więcej cierpliwości i samozaparcia w dążeniu do tego co sobie planuję o 2 w nocy leżąc sam w łóżku
- aby na mojej drodze położyła się jakaś kobieta przez którą zwariuję ze szczęścia i żebym nigdy nie chciał jej odłożyć na półkę czy zatrzasnąć w szafie
- abym zdał wreszcie na tę przeklętą aplikację i zaczął układać swoje życie stojąc na ziemi a nie opierając się o marzenia
- dobrej kondycji, głębokiego oddechu i dobrej pogody kiedy mógłbym to pożytkować włócząc się po górach
- mniej chipsów a więcej owoców
- abym wreszcie zrobił sobie prawo jazdy - stworzyłem sobie fajną piechociarską mitologię ale kuźwa... prawko zaczyna mi być potrzebne...
- abym więcej czytał i żebym nie bał się kończyć książek - wiem że każda historia musi się kiedyś skończyć ale dlaczego nie zobaczyć napisów "the end" wtedy kiedy chciał autor?
- lepszej pamięci, również do ludzi i tego co do mnie mówią
- rozwijania zainteresowań Jedyną Słuszną Muzyką
- abym w końcu nauczył się angielskiego i rosyjskiego
- abym spędził jak najwięcej czasu pijąc wino życia a nie wynosząc do kosza puste butelki
- abym wreszcie zaczął patrzeć do przodu a nie za siebie - pierwszy sylwester bez Lenki? Bez jakiejś innej duszy? A co! Alleluja i do przodu! Obym spał dobrze i bez koszmarów tej nocy!
Wszystkim tutaj zaglądającym życzę wszystkiego lepszego (od najlepszego to się w głowach przewraca zatem trochę umiaru...), aby każdy zrobił sobie podobną listę i pod koniec roku miał ją całą pozakreślaną i żeby wszędzie był dopisek "zrobione" :)
Oczywiście najszybciej pchnęlibyśmy nasze żywota ku lepszemu gdyby każdy z nas spotkał na swojej drodze takiego Tylera Durdena ("Fight Club"), który wsadziłby każdemu z nas spluwę w usta aż po migdałki i zacząłby odliczać sekundy życia które nam zostały - tak, żebyśmy mieli czas pomyśleć że nasze życie było za krótkie i za gówniane i kiedy już rycząc z bezsilnej złości na siebie i świat czekalibyśmy aż w końcu naciśnie spust i przerwie ten żywot karalucha, kiedy już przestanie nas pytać kim chcielibyśmy zostać, na jakie marzenie o sobie poświęciliśmy nasze życie - wtedy wyjmie spluwę i powie "masz sześć tygodni aby wrócić na studia/ do pracy / na zdanie egzaminu / etc i jeśli do tego czasu tego nie zrobisz to Cię zabiję". I odejdzie z naszym dowodem osobistym. Tak byłoby szybciej... ale życzę wam i sobie siły jego argumentacji bez tej przemocy.
A teraz cola, chipsy i maaaraaatooon filmowy, potem wanna gorącej wody i zabieram się za listę :)
I tak strzelając z boku... niech ktoś mi powie, że Japończycy są normalni :)
I tak mnie refleksyjnie po tym naszło: życzę sobie aby moje blogowanie nie sprowadziło się do wystawiania na widok publiczny najbardziej prozaicznych spraw :)