Wróciłem do Krakowa. Wróciłem w beznadziejnej konfiguracji weekendowej - goście w każdym pokoju, chrapanie wypełnia każdy kąt, okna mi pozamykali... Od czwartej rano, kiedy już miałem dość udawania przed sobą, że jeszcze zasnę, siedzę nad książką udając że w tym hałasie zrozumiem co czytam. Kurwa mać! Nic z tego! Aż mnie tutaj zagnało...
I jak trzeba to żadnego przyjaciela na horyzoncie, nikt się nie domyśli. A mi dzisiaj przyjaciel do wielkiej dla mnie a małej dla niego rzeczy potrzebny. Bo wskażcie mi inną duszę, która oferuje swoją wdzięczność za skromny cichy kącik na parę godzin? Ludzkości zafajdana! Przegrywasz swoją szansę!!!
niedziela, 28 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz