Brakło mi głosu. Czuję się dziwnie, żeby nie powiedzieć kretyńsko - nie mam głosu! Czuję się świetnie, nie ma mowy o gorączce i innych przypadłościach ale kiedy tylko próbuję wydobyć z siebie cokolwiek to w tej samej sekundzie mam taką tarkę w gardle, że muszę kaszleć. Dałem sobie spokój z komunikacją, dzisiaj porozumiewam się z ludźmi oczami i w co bardziej skomplikowanych sprawach kartkami i długopisem. Swoją drogą chyba zaczyna mi się to podobać - teraz kiedy nic nie mówię to dopiero widzę, że nikt nic z tego powodu nie traci - widać cały czas gadałem jak potłuczony i świat nie ucierpiał jak się zamknąłem. Może tak zostanie, jak milczę to czuję się mądrzej :)
Tak, nauczycielem nie zostanę ;)
W domu goście (nie do mnie), dezorganizują mi czas i przestrzeń. Nadganianie zaległej korespondencji nie pomaga, coraz bardziej mnie rozpraszają, coraz usilniej próbują "niewinnie" zaglądać mi w ekran. Próbuję ucieczki z książką po różnych kątach... byle mieć choć trochę miejsca i spokoju. Nie da się - wszędzie ich pełno. Pozoruję zatem grypę żołądkową i zamykam się w łazience rozsiadając się z "Blade Runner" w zimnej wannie.
Co czyni nas ludźmi? Czy androidy marzą o elektronicznych zwierzakach? A jeśli tak, to co u diabła jest istotą człowieczeństwa? Mięso? I czy to naprawdę takie ważne wiedzieć gdzie się kończy maszyna a zaczyna człowiek?
Za oknem śnieżna kurzawa. Dzisiaj wolę jednak papierowy świat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz