niedziela, 9 listopada 2008

9.11.2008 "zemsta titanica" czyli tu i tam w Gorcach

Za późno wyruszyłem - wstałem o 7:00 (żeby nie było...) ale na pierdołach zeszło mi za dużo czasu. Szykowanie prowiantu, potem próby dopasowania ubrań do tego co mnie mogłoby spotkać w trasie i ostatnie dyspozycje jakbym miał nie wrócić ;)

Dzień wcześniej ostro główkowałem jaką trasą powędruję - moja ostatnia wycieczka to była porażka, padłbym na pysk gdyby tylko nie pchała mnie duma, że za cholerę nie dam wezwać do siebie GOPRu (ale o tym kiedy indziej). Faktem było, że nie wiedziałem czy nie padnę i teraz - prewencyjnie zrezygnowałem z ostrego szarżowania i łażenia dziesiątkami kilometrów. Wybrałem standardowy wariant, tak aby przetestować swoje aktualne warunki - zielonym szlakiem przez Długą Polanę, "Golgotkę", Bukowinę Waksmundzką prosto do schroniska pod Turbaczem. Trasa ma dla mnie te plusy, że znam ją na pamięć, wiem w jakim czasie ją przechodzę, gdzie mam ochotę biec a gdzie leżeć i zdychać - miałem wszystko aby przeprowadzić testy :)

Miałem iść z Kowańca (w końcu drałowanie kilka kilometrów przez miasto asfaltówką to nuuuda i strata czasu), jednak na ziemię ściągnęła mnie wspaniała komunikacja publiczna Nowego Targu (niech ją bankructwo w końcu dopadnie, miejskie autobusy jeżdżą z częstotliwością równo trzy razy mniejszą niż autobusy Zakopane-Kraków... MIEJSKIE AUTOBUSY!!!) bowiem szybko okazało się, że albo będę gnił na przystanku ponad godzinę albo jednak ruszę tą asfaltówką. Oczywiście nogi wygrały nad pupą :)

Szybko też zmodyfikowałem swoją trasę - zamiast nudzić się aż do samego Kowańca skręciłem na Kokoszków i wystyrmałem się na Czarnówkę nad Długą Polaną. Asfalt zrekonpensowałem sobie idąc "dziko" - czyli wiem gdzie mam dojść, wiem z której słońce ma mnie grzać i z Bogiem :)


Tej trasy nie szukajcie na żadnej mapie :)


Po wejściu na zielony szlak szybko zrzedła mi mina - ludzi jak na procesji, idziesz i co chwilę "dzieńdobrujesz" - co szczególnie mnie wkurzało, bo te ilości dwunogów rzuciły mi nerwa i zamiast styrmać się w luzackim tempie leciałem jak partyzant uciekający Niemcom. Szybko przełożyło się to na oddech i te pozdrowienia tylko mnie wypompowywały.

Im bliżej schroniska tym było gorzej, w pewnym momencie zwyczajnie się poddałem i włóczyłem nogami za jakąś parką dziadków... W końcu ile można się przepychać? prawdziwy Camp był na górze - obiecywałem sobie "odpoczniesz pod schroniskiem, teraz dawaj dawaj!" a tu klops, ledwo wystałem sobie najmniejszy stolik, do którego i tak po 5 minutach dosiadł mi się jakiś tatko próbujący nawiązać kontakt ze swoją nastoletnią, zbuntowaną córuchną... Skończyło się solenie jajka, zagryzanie pomidora i pozory odpoczynku - "hasło dawaj dawaj!" znowu zagrzmiało...

Autor, chwila konsternacji nad dwunożnymi mrówkami ;)

Udobruchany tempem postanowiłem znowu pobawić się trasą - mimo późnej godziny wybrałem czerwony szlak, kurs - Rabka. Było mi już wszystko jedno, chciałem mieć swoją wycieczkę i nawet gwałtownie zachmurzenie nie miało dać mi rady (ale patetyzm...). Zatem wariant "zemsta titanica" i ruszyłem dokładnie tą trasą która wcześniej mało nie doprowadziła mnie do białej gorączki.

Zaraz też okazało się, że takich wariatów jak ja aby o tej godzinie szturmować w obraną przeze mnie stronę było mniej, mało tego, pogoda się poprawiła. Pędząc dotarłem do schroniska Stare Wierchy - tam kolejna zmiana trasy - zamiast kontynuować krótszy wariant na Rabkę postanowiłem poleźć dłuższą trasą i zejść na Kowańcu w Nowym Targu. Kto próbował wydostać się z Rabki w niedzielę wieczorem ten mnie teraz rozumie ;)






Z trasy Turbacz - Stare Wierchy

Szybkie tempo teraz dyktowało słońce - cienie były już długie a przede mną, jeśli wierzyć mapom, ponad 2,5h drogi. Szybko znalazłem się w Jędrasówce ale przez cholerne gapiostwo wyciąłem sobie niezły numer - myślałem, że będę już tylko schodził (pierwszy raz tamtędy szedłem) a tu za tą wioską okazało się, że poziomice nabierają mocy... Wymęczone już tym pędem nogi miały się jeszcze styrmać aż do Bukowiny Obidowskiej! Teraz będę ciągle to przypominał - coraz ciemniej, nieznana trasa i to na złość zabłocona niebosko...



Zachód słońca jesienią... Jak tu nie być romantykiem?
(odcinek Stare Wierchy - Jędrasówka)

Sam nie wiem, raczej z tego niewiele pamiętam - najadłem się własnej soli, wiem że ubabrałem się szpetnie, że były jakieś widoczki... I ta myśl: "chodu waszmość, spać będziesz w domu a nie pod liściem!"


Odcinek Jędrasówka - Bukowina Obidowska. Zachód słońca pełną gębą, teraz pędzę i modlę się, żeby wracać bez macania po omacku drzew...


... i się nie udało. Tyle widziałem pod koniec. Gdzie tu jest droga?!

Ale jakoś dolazłem :)

I parę komunikatów :P
1. Goście w jeepach, crosach i quadach - dalej was nienawidzę, nieważne czy próbujecie mi włazić w tyłek z pozdrowieniami. To że kiedyś nawet podstaw górskiej kultury nie znaliście a teraz to się zmienia wcale nie sprawia, że w górach jest ładniej. Huk, spaliny i skórw****skie wymuszanie pierwszeństwa na szlaku... Hak wam w smak.
2. Ludzie się zmienili (przynajmniej Ci w górach)- pozamykali się w sobie, rozmawiać nie chcą, sapią tylko i patrzą na ciebie jakby mieli zaraz oblać cię benzyną tylko dlatego, że zobaczyłeś ich spoconych i powłóczących nogami... Wielcy managerowie, kierownicy i pracowi pomiatacze nagle zostają zredukowani do zadyszanego i złośliwego nic :P I za to mają ochotę Cię spalić, bo nie są w swoich ukochanych mundurkach, garniturkach, nie mogą błysnąć krawatem ani torebką i są wściekli że dali się zaprosić na taką imprezę... pozdrowienia zatem dla dwóch dziadków i pewnej babuli z wiklinowym koszykiem, przynajmniej stara szkoła chętna do opowieści :)
3. Muzyka - nasłuchałem się w jedną stronę, od Turbacza było już audiowizualnie. Szczególnie polecam The Red Army Choir, Carbon Based Lifeforms "World of Sleepers", Tan Duna "Hero", Jonny'ego Greenwood "There Will Be Blood" i szczególnie Michała Lorenca "Daleko od okna" - niech ktoś mi powie, że muzyka nie dodaje kolorów to zatłukę bez mrugnięcia powieką!
4. Zdjęcia były robione z komórki (idioten-camera padła...) więc proszę o litość i nie kwękanie nad jakością. Nie jestem fotografem, choć mam ambicję mieć takie cuda jak pewne znane mi osoby :P

Brak komentarzy: