sobota, 28 lutego 2009

The Earth is not cold dead place


Pusty dom, okna pootwierane, wpuszczam chłód budzącej się wiosny do pokoju. Nie wiem dlaczego ale dzisiaj jestem dzieckiem, jestem szczęśliwy. Podrzucam chleb gołębiom i wróblom, w uszy wpada muzyka zespołu Explosions InThe Sky pod znamiennym tytułem albumu "The Earth is not cold dead place".

Nawet nie martwi mnie to, że znowu nie śnię. Umyśliłem sobie, że sen nie ma sensu jeśli nie śnię. Jeżeli budzę się rano i nic nie pamiętam z ostatnich godzin, jeśli w środku nie szarpie mnie radość, strach albo jakieś uczucie, które będzie mi do głowy wpędzać myśli przez cały dzień to straciłem noc. Pomagam sobie książkami, zauważyłem bowiem, że jak czytam to zwykle coś mi się przyśni (pod warunkiem, że nie jest to podręcznik...) - to chyba najlepszy dowód na to, że książka jednak jest królową, jeśli chodzi o pobudzanie wyobraźni - bo w zasadzie nigdy nic mi się nie śni po obejrzeniu filmu.

A właśnie, film... Obejrzałem wczoraj "The Teminal" - i mimo, że nie popychał moim myśli na poduszce to jednak wlał trochę we mnie optymizmu. Jednak człowiek to zmyślne zwierzę, radę sobie da, zawsze znajdzie się ktoś kto pomoże, nawet jesli nie od razu. Czasem trzeba poczekać, tydzień, pół roku albo nawet 40 lat.

Jak to powiedział Yurga do uratowanego Geralta z Rivii: "Ano, cóż, paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, abyśmy wszyscy paskudnieli. Dobra nam trzeba. Tego uczył mnie ojciec i tego ja swoich synów uczę."

A ja sobie teraz czekam na takie dobro żyjąc w tym swoim bunkrze okopanym w książkach.
I słońce sobie coraz lepiej z chmurami radzi :-)

Info o zdjęciu:
zdjęcie "two good friends" autorstwa osoby o pseudonimie "vaggelisf".
http://vaggelisf.deviantart.com/

1 komentarz:

Grzegorz Raźny pisze...

Heh, świetna pogoda to i żyć się chce. Kraków również wiosna dosięgnęła. Ciekawe tylko na jak długo.