Kompletnie wypadłem z rytmu. Wstaję co najmniej o dwie godziny później niż planuję, po wielokrotnym zamordowaniu budzika. Z porannej gimnastyki zostało tylko przesuwanie i siłowanie się z kanapą celem wyciągnięcia zza niej jakiś drobniaków, jazdy zawieszone... Udaje mi się tylko pilnować solidnych śniadań i lichych kolacji. Zawsze coś :-/
Długo będziesz się tak rehabilitował panie hipochondryku? Dobrze, że czasem ktoś do mnie mejla wyśle i mogę odpisać bo zwariowałbym zupełnie...
Ładny obrazek: dwoje praktycznie nie znających się ludzi, siedzących przed sądem, w samochodzie, w malutkim miasteczku o którym pewnie 99% zapewne nigdy nie słyszało i nie usłyszy, wpatrujących się w uciekające od nieba po szybie krople deszczu i rozmawiających o planach, marzeniach i strachach... Odcięcie, skupienie, zatrzymanie. Gdybym to widział z zewnątrz to pewnie słyszałbym w głowie muzykę z "Amelii" Yann Tiersena... ale byłem w środku. "Amelii" słucham dopiero teraz. Będzie przyjemnie się cofać pod to drzewo :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz