Dawno mnie tutaj nie było. Tym dziwniejsze, że zajrzałem tutaj po przeczytaniu księgi Koheleta. Kiedy nie można znaleźć swojego kąta to czasem odwiedza się stare śmieci.
Co u mnie? Chyba będzie taniej i szybciej- wszyscy tak pędzą, że szkoda czasu i pieniędzy na bywanie i zajmowanie się tymi, którzy mają się za waszego przyjaciela. To nie wyrzut - wiem, że macie swoje życie i draństwem byłoby gmatwać je sobą jeszcze bardziej. Nie wyrzut tylko smutna refleksja wynikająca z rachunku życia - pędzicie aby żyć, dłużej żyć, za coś żyć, po coś żyć. Nadzieja na "coś" dla siebie sprawia, że zamieniacie czas z ludźmi na czas z podmiotami waszych zajęć, prac. Przedłużacie swoje życie łudząc się o nieskończoności nierozwiązania - a bliscy gdzieś znikają, uczucia i pamięć blaknie. I tak umrzemy, nasze starania i ambicje i problemy i radości zetrze wiatr, po nas nastąpią ci co nie będą nas ani pamiętać ani nic o nas wiedzieć. Nasz dobytek trafi w obce ręce, które nie docenią ani trudu ani mądrości, który w jego zdobycie włożyliśmy. Nasz los zawsze będzie taki sam. Wszelkie trudy to zwykła marność... i tylko szkoda, że każdy dochodzi do tego sam, samotnie. Kto z was ma, poza żyjącymi rodzicami, kogoś kto byłby z wami ten czas, który jesteście w stanie ogarnąć? Tego drugiego człowieka, który sprawia, że obecność Boga jest odczuwalna dzięki temu, że ten drugi człowiek jest?
Ciężko jest odnaleźć Boga samemu.
Wydawało się to kiedyś łatwiejsze.
Co u mnie? Wydaje się, że jestem uczulony na jedyny lek jaki mogę zdobyć. Nie wiem czy to "boski plan" i jakiś niedostrzegalny zamysł siły wyższej czy coś takiego jak zwykły, nieszczęśliwy przypadek. Chciałbym wierzyć w boski plan ale nie mogę myśleć o zwykłym pechu. Odstawili mi interferon na czas nieokreślony. Siedzę i kombinuję co mogą znaczyć w moim przypadku słowa "ciężko jest dosiąść tygrysa ale prawdziwą sztuką jest zrezygnować z przejażdżki..."
poniedziałek, 2 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz